Niemowlę o to stworzenie, którego boi się większość świata nieposiadającego dzieci. Ta część, która się ich nie boi prawdopodobnie nie jest świadoma istnienia takich tworów, jak rodzic z niemowlęciem w wózku. To najczęściej Ci, którzy pędzą Nowym Światem lub Marszałkowską do autobusu, do pracy,
na uczelnię czy też na spotkanie ze znajomymi. Jazda wózkiem wśród nich to akt odwagi. Jeszcze większą odwagę mają ci, którzy prowadzą wózek zaopatrzony w parasolkę. Można nią uszkodzić prącego na przód postawnego mężczyznę, który nawet nie zaważy, że ktoś nieśmiało próbuje przebić się przez tłum. Czy dlatego większość matek boi się wyjść z dzieckiem do miasta? Czy boi się raczej, że ten postawny mężczyzna (który zauważy wózek dopiero kiedy parasolka wbije mu się przypadkowo w oko) zje jej dziecko?https://flic.kr/p/jJY5sc |
Taki slalom między "żyjącymi" jest niezłą akcją logistyczną, ale dostarcza też poweru i pozwala poczuć, że życie wcale się nie skończyło. Póki rodzić jest panią lub panem wózka, jest też właścicielem swoich nóg i myśli. Może poprowadzić małego Stwora tam, gdzie dusza zapragnie, a Stwór nie będzie protestował. Jak tylko Stwór zacznie chodzić pewnie przestanie być tak kolorowo. W kawiarni cukier i małe ręce będą wszędzie. Lepiej żeby przyjaciółka i ulubiony barista w kawiarni byli przyzwyczajeni, że mieć dziecko nie znaczy tkwić w domu. Nie oznacza też, że dziecko daje prawo do zagarnięcia całej przestrzeni dla siebie, a wszyscy inni powinni się dostosować.
Jeszcze nie wiem, jak to jest mieć chodzące dziecko. Wiem za to, że niemowlę nie biega, a głównie śpi (zwłaszcza jeśli wózek stoi w kawiarnianym ogródku). Jeśli nie śpi to też całkiem nieźle odnajduj się w knajpie. W dodatku na większości ludzi dookoła nie robi ono najmniejszego wrażenia. Natomiast taka "prawie" wolna matka może napić się kawy, poczytać książkę, porozmawiać z koleżanką. I cieszyć się życiem w mieście i wśród ludzi. Dlaczego nie pokazać światu, że to życie nie skończyło się dla ciebie? Że możesz pić, jeść i spotykać się ze znajomymi? Przynajmniej póki panujesz nad wózkiem i jego lokatorem.
Nie wiem, jak to jest wychodzić z maluchem, który biega. Wiem za to, że nikt z moich bliskich przyjaciół (a nawet większość tych dalszych) nie ma i nie planuje dzieci. Należą - chociaż niekoniecznie wszyscy - do tych "biegnących po Nowym Świecie do autobusu". Dlatego chcę chodzić do kawiarni i zapraszać do siebie znajomych. Nie tylko dla relaksu, ale żeby widzieli, że posiadanie dziecka to nie choroba, na którą czasem (przez przypadek) zapadają ludzie po studiach. I, że skutkiem tego schorzenia nie jest koniec kariery i ucieczka życia sprzed nosa.
Będąc w ciąży śmiałam się z tekstu, że macierzyństwo weryfikuj przyjaźnie. Weryfikuje. I okazuje się, że ci których nawet byśmy o to nie podejrzewali traktują wózek jak normalny element przestrzeni. I dzięki spotkaniom z nimi, przy kawie czy też winie (jeśli karmicie butelką) albo tylko przy winogronach i serze, można poczuć, że dalej jest się normalnym człowiekiem. Pozostali nagle zapadają się pod ziemię. Mają konferencje, nową pracę, kupują mieszkanie i zupełnie sztywny kalendarz. I nawet nie zdają sobie sprawy, że możesz wiedzieć kto wygrał ostatnie wybory (ba! nawet byliście całą rodziną głosować!), że kojarzysz premiery filmowe, dalej czytasz ten tygodnik, który kupowałaś/eś jeszcze na studiach. Mało tego, możesz wyjść do knajpy i można z tobą porozmawiać nie tylko o Tym, co masz ze sobą w wózku.
Będąc w ciąży śmiałam się z tekstu, że macierzyństwo weryfikuj przyjaźnie. Weryfikuje. I okazuje się, że ci których nawet byśmy o to nie podejrzewali traktują wózek jak normalny element przestrzeni. I dzięki spotkaniom z nimi, przy kawie czy też winie (jeśli karmicie butelką) albo tylko przy winogronach i serze, można poczuć, że dalej jest się normalnym człowiekiem. Pozostali nagle zapadają się pod ziemię. Mają konferencje, nową pracę, kupują mieszkanie i zupełnie sztywny kalendarz. I nawet nie zdają sobie sprawy, że możesz wiedzieć kto wygrał ostatnie wybory (ba! nawet byliście całą rodziną głosować!), że kojarzysz premiery filmowe, dalej czytasz ten tygodnik, który kupowałaś/eś jeszcze na studiach. Mało tego, możesz wyjść do knajpy i można z tobą porozmawiać nie tylko o Tym, co masz ze sobą w wózku.