Koniec. Trzeba wrócić z wolności do rzeczywistości. Kobieto do pracy, zarabiaj na chleb. Bo ile to można siedzieć z dzieckiem. Ale jednak trochę szkoda.
Niby jaka to wolność, jak rano trzeba wstać, w nocy trzeba karmić i przewijać (akurat dziś w nocy olałam sprawę i nie przewinęłam, więc okazało się, że pieluchy Pampers nie są tak super chłonne jak się reklamują). Trzeba to to karmić, zabawiać, nosić, wyprowadzać na powietrze i znowu karmić, przewijać, zabawiać, i od początku... A jednak, jak mi się zachce to mogę nie umyć włosów i zamiast na kawę i do parku w centrum wyjść do pobliskiego lasu miejskiego (a później klnąć na muchy i inne robale), można położyć się spać, kiedy Stwór śpi, a przede wszystkim, nie trzeba patrzeć na swojego szefa, biurko i bujać się dzień w dzień, deszcz, nie deszcz do pracy.
0 komentarze